Dajcie mi jakieś prochy! Czyli syndrom Matki Nieśpiącej.

Przygarbione plecy, tępy wzrok, opadające powieki, powłóczenie nogami, urwane w połowie zdanie podczas rozmowy z koleżanką. Brak cierpliwości, nadwrażliwość na dźwięki (szczególnie te piskliwe) i niemożność skupienia się na jednej czynności – idealny opis Matki Nieśpiącej.No kuźwa! Moja pamięć zawodzi gdy próbuję przypomnieć sobie, kiedy ostatni raz położyłam się wieczorem do łóżka i obudziłam się rano. Od narodzin Maćka mogłabym policzyć takie noce na palcach jednej ręki (SERIO!). Mam cudowne dziecko, ale jeśli chodzi o sen, to musieliśmy z tatusiem M. popełnić jakiś poważny błąd podczas produkcji 🙂
Nie dziwcie się więc, że kiedy koleżanki snują jakieś mityczne opowieści o tym, jak ich dzieci o 19:00 grzecznie śpią, a mamusie zasiadają z winkiem do „H jak horror” lub innego badziewia (oj! jak ja bym obejrzała takie badziewie), to nóż mi się w kieszeni otwiera, a żółć wylewa mi się uszami i kapie na buty. Zazdrośśśććć… Jeśli czegokolwiek komuś zazdroszczę, to musicie mi uwierzyć na słowo – to nie kolejny wyjazd Moniki, nowa sukienka Olki, ani nawet wypasione auto Agi. Oddałabym wszystkie powyższe luksusy za odrobinę zdrowego, nieprzerywanego co chwilę snu.
Moje najdroższe dzieciątko przez pierwszy rok swojego życia miało typowe problemy brzuszkowo – gazowe. Nie pomagały masaże brzucha, suszarka, ciepłe pieluszki, Infacole, Espumisany, Sab Simplexy, ani inne cuda dzisiejszej farmakologii. Gdyby nie katetery Windi (jeśli nie musicie, nie sprawdzajcie co to takiego dla własnego zdrowia psychicznego :)) chybabym wyskoczyła z okna i dobiła się ukochaną siekierką mojego małżonka… ROK! Najszczęśliwszy i najbardziej nieprzytomny rok w moim życiu. Już prawie zapomniałam o całonocnych maratonach po schodach, bo o dziwo noszenie M. na rękach w górę i w dół przynosiło mu chwilową ulgę. Uff… Najgorszy czas minął, ale nie myśl Matko, że teraz sobie spokojnie śpię. O nie! M. czuwa nad marną jakością moich nocek 🙂 Normą są 2, 3 pobudki na wodę, a czasami coś mu się przyśni i pyta o 3 w nocy „Mamo, a dlaczego roboty ścinają drzewa?”. WTF! Jakie roboty synu? Jakie drzewa? Śpij. „Ale mamoooo…”
Kiedyś na pewno się wyśpię! Głęboko w to wierzę. A póki co pozostaje mi ratowanie się hektolitrami kawy i cukrem. Tak! Wiem, że cukier to błędne koło. Daje kopa tylko na chwilkę, a później jest już tylko gorzej. Ale czy Ty wiesz ile ja na tym jednym kopie jestem w stanie zdziałać? Pranie, prasowanie, odkurzanie, gotowanie, a i zatańczę nawet z dzieckiem do „Ja jestem Gumi miś” 🙂 A że ten cukier idzie w biodra i całą resztę? Przeżyję! Kiedyś wyciągnę z dna szuflady wszystkie zakurzone płyty Chodakowskiej i się z tym rozprawię. Kiedyś… Bo w tej chwili głowa opada mi na klawiaturę…… zzzzzzzz……
źródło fot. Pixabay