5 grzechów głównych Matki.

Przez pierwsze trzy lata bycia mamą, popełniłam każdy z tych pięciu grzeszków. Grzeszków, o których na co dzień właściwie nie myślimy, a często nawet nie jesteśmy ich świadome. Ciekawa jestem, czy dotyczyły one także Was lub czy jest coś co do tej listy byście dopisały. Startujemy.
5 GŁÓWNYCH GRZECHÓW MATKI
- Przestaje o siebie dbać. I nie mam tu bynajmniej na myśli tego, że się nie myje 😉 Kiedy wracałam do domu ze szpitala, już jako Mama, nie wiedziałam jeszcze, że na dłuższy czas przedmioty takie jak pomadka czy tusz do rzęs przestaną dla mnie istnieć. Nie wiedziałam również, że wcisnę się na kilka miesięcy w wygodny (choć wcale niebrzydki) dres, legginsy i bawełniane tuniki. Buty na szpilkach odstawiłam na najwyższą półkę, bo nie było mowy żebym pchała wózek w moich ukochanych Ryłkach. Depilację nóg potrafiłam przekładać przez cały tydzień – na jutro. Jak to dobrze, że mój mąż zawsze lubił mnie taką naturalną 🙂 Często powtarzał, że nie potrzebny mi make – up. A może chciał być tylko miły? Nieważne… Dziś ten etap mam już praktycznie za sobą, chociaż… od kilku dni skrywam łydki pod dżinsami. Wydepiluję je jutro…. Obiecuję 🙂 Ale to nie koniec. Jest jeszcze coś o co matki przestają dbać. O własne zdrowie! I to mnie przeraża. Ginekolog, USG piersi, badania krwi. Kiedy zostajesz matką, na jakiś czas przestajesz myśleć o sobie. Jesteś na każde skinienie maluszka, spełniasz wciąż jego potrzeby. Pamiętaj jednak, że najgorsze co może mu się przytrafić to brak mamy. Włóż kolejny dzień z rzędu trampki i dresy, ale na Boga – BADAJ SIĘ!!!
- Jest nudna. Pamiętacie Ankę sprzed porodu? Tę wariatkę, duszę towarzystwa, świetną kumpelę? Rozkręcała każdą imprezę, nawet tę najbardziej denną. Godzinami potrafiła opowiadać o ostatniej wyprawie do Malezji. Na stopa! Teraz też opowiada godzinami. O dziecku. Kiedyś pytana co u Niej, mówiła o spektaklu na którym wczoraj była, przytaczała śmieszne anegdotki ze swojej korpo, a w najgorszym razie żaliła się na męża… Teraz zaczyna zdanie od „A mój Emil (tu wstaw imię swego dziecka)… Mąż wkurza ją już tylko z jednego powodu. Nie pomaga przy dziecku. Też tak miałam 🙂 Przeszło…
- Zapomina, że jest człowiekiem. Jakie potrzeby ma młoda matka? Noooo… Lista jest długa. Wysikać się, wykąpać, raz w tygodniu pomalować oko, zjeść i spać. Wyjście ze znajomymi? Kino? Teatr? Fanaberie! Zakupy? Tylko w pobliskim spożywczaku, ewentualnie dział dziecięcy w każdym centrum handlowym. Wiecie kiedy sobie uświadomiłam, że coś jest nie tak? Że przestałam się zachowywać i czuć jak normalny człowiek? Kiedy niemal w euforii jechałam na wizytę u stomatologa! Bo byłam sama. Mąż został z dzieckiem. Siedziałam w tym fotelu czując lekki ból przy borowaniu, a mój mózg wciąż się do mnie uśmiechał. Tralalala…. Mam wolne! Czułam się jak wariatka. Od tego dnia moje kobiece ja spłynęło z powrotem do ciała i zaczęłam dbać o swój odpoczynek, spotkania, rozrywki. Nie jestem tylko Matką. Jestem także człowiekiem.
- Zaniedbuje męża. Mąż? Jaki mąż? Aaaaa… To ten gość, który czasami wstanie w nocy i poda mi ryczącego Stwora. Ten, który w akcie litości zabierze dziecię na spacer. To w końcu ten, który łaskawie zrobi zakupy po Twojej trzeciej z rzędu nieprzespanej nocy 😉 Mąż to taka osobistość, która bardzo często po urodzeniu przez Nas dziecka, zostaje zepchnięta na boczny tor. Ja nawet tego specjalnie nie zauważałam. Wydawało mi się, że z mojej strony nic się nie zmieniło. Nadal mówię mu przecież, że go kocham, wciąż go przytulam, a kiedy mam 10 minut między jednym płaczem, a drugim, zapytam nawet co słychać u Niego w biurze. Myliłam się. To wszystko to zdecydowanie za mało. Pamiętajcie, że oni są trochę jak te Nasze dzieci 🙂 Dbajcie o Nich 😉
- Poczucie winy. Która z Was go nie czuła? Karmiłam za długo / za krótko. Nie mam siły ani ochoty się bawić. Włączę mu kreskówkę i chwilkę poleżę. Mam ochotę wyjść z przyjaciółką. Wyszłam. O cholera! Co tam u mojego maluszka w domu? Może płacze? Znów nie zrobiłam obiadu z dwóch dań. Podgrzeję słoiczek. Siedzę w domu i zmieniam pieluchy. A co z moją karierą? Wróciłam do pracy. Dziecko jest w żłobku. Co ze mnie za matka? Aaaaaaaaaaaaa…. Można by tak w kółko. Chyba nie znam matki, której raz na jakiś czas nie dopada poczucie winy. Wypełnia powoli całe nasze ciało, kiedy decydujemy się zrobić coś tylko dla siebie. Nigdy nie jesteśmy wystarczająco dobre. Pragniemy być doskonałe. STOP! Jesteś świetną matką. Pamiętaj o tym. Codziennie.
Jak to dobrze, że każdy z tych stanów w końcu mija. Jak dobrze, że znów idę chodnikiem spryskana ulubioną perfumą, a usta mam wymazane krwisto – czerwoną pomadką. A kto matce zabroni?! Jak dobrze, że mimo balastu ze zbędnych kilogramów wkładam małą czarną – i znów czuję się stuprocentową kobietą. Jak dobrze, że w końcu potrafię znaleźć balans, między byciem świetną Matką, a sobą – Gośką sprzed ciąży. Między byciem Matką, a żoną. Jak dobrze, że już nie czuję się winna, bo kolejny wieczór spędziłam na siłowni lub z przyjaciółmi. Jak dobrze… Dojście do tego miejsca, w którym czuję się niezwykle komfortowo, zajęło mi niemalże 3 lata. A Tobie?
legalna mama
Cóż. Prawda. Uwielbiam mój dres ale jak mam okazję żeby wyjść na szczepienie z Juniorem to stroję się i maluję jakbym szła na imprezę. Tez doszłam do podobnych wniosków. Trochę egoizmu jeszcze nikomu nie zaszkodziło wiec raz w miesiącu mamuśka ma wychodne a ojciec zostaje na dzieciach. 😉
Magda milkii.pl
Czytam i się uśmiecham 🙂 ale, ale… przy drugim juz tego nie ma:) fakt, jestem zawsze spóźniona ale wszystko wypełniam. Pierwsze ja potem dzieci do ogarnięcia albo na odwrót. I wiesz co? Jestem szczesliwsza. Przy córce myślałam że tak trzeba. Teraz wiem, że nie. Wiadomo że czasem mam dzień lenia i wszystko olewam, ale teraz mniej przejmuje się dążeniem do bycia uciemiężoną :p po ciąży 4 lata temu przyjęłam tylko jedno motto -szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko! 😉
Szefowa Gangu
Ten tekst to strzał w dziesiątkę 🙂 Ja na szczęście też mam większość z tych przypadków za sobą, choć jeszcze czasem napada mnie poczucie winy. A obiadu NIGDY nie gotuje z dwóch dań 😉
Kasia Choma
Ja się przyznam, że przy pierwszym dziecku wszystkie punkty, które wypisałaś były w moim przypadku 100% prawdą. Przy drugim dziecku już sobie nie pozwalam na takie „grzechy” 😉 Chociaż nie jest łatwo 😉
Zwykła Matka
Tuszu do rzęs nie odłożyłam nawet na moment – taka moja słąbość, nie wyjdę z domu bez podmalowanego oka 🙂 Męża CHYBA nie zaniedbałam, badam się regularnie, bo po pierwszym dziecku staraliśmy się o drugie i siła rzeczy ginekolog to byl u mnie standard! Jedno nadal robię źle – nie wychodzę z domu po to by się rozerwać 🙁