Jak sprawić by dziecko zajęło się przez chwilę sobą?

Siadam przed komputerem. Potrzebuję pół godziny. Te 30 minut dzieli mnie od dopięcia na ostatni guzik ważnego dla mnie projektu. Dziecku włączyłam bajkę. Niech chwilkę poogląda „Stacyjkowo”… Trudno. Nie mówcie, że czasami tak nie robicie… I co? I nagle się okazuje, że młody już wspina się na moje kolana. Kiedy proszę żeby zajął się sobą, patrzy na mnie jak na Marsjanina. „Oszalałaś kobieto?” – czai się drwiące pytanie w jego oczach. Bajkę będę chciał obejrzeć wtedy kiedy Ty będziesz miała totalny luz. Próbuję skupić się na treści maila, który wysyłam do firmy chcącej zapłacić za Nasze mleko i chleb w przyszłym miesiącu 🙂 Nic z tego. Młody stoi, jęczy, a ja mam ochotę napisać „Sorry, nie dam rady, odezwę się za rok”. Poddaję się. Zamykam laptopa i idę bawić się z synem. Maila napiszę później. Być może będzie za późno… Cóż począć?
Jeśli jesteś mamą, to na bank znasz to uczucie, kiedy musisz, po prostu musisz coś zrobić – a nie możesz. Dzieci mają jakiś specjalny czujnik, który z prędkością światła przekazuje do ich mózgów informacje, że oto matka musi zająć się sobą, pracą, czymś mega ważnym. I nie ma zmiłuj. Mogę siedzieć godzinę, nic nie robić, a dziecko zajęte swoimi resorakami ma mnie w totalnym poważaniu (czasami mam to szczęście). Ale niech tylko odważę się sięgnąć po książkę, gazetę… „Mamo! Poczytaj dla mnie.”, „Mamo, pobaw się ze mną”. Niech tylko spróbuję odpalić komputer. „Mamo, jestem głodny”, „Chce mi się pić”…. Znacie to? Ja się z tym dość długo borykałam. Mówiłam „Synku. Jestem zajęta. Pobaw się troszkę sam”. Nic z tego. Tłumaczyłam „Kochanie. Mama musi popracować”. Dupa. A później mnie oświeciło.
„Zauważyłam, że im więcej dzieciaki się olewa, by odpocząć, tym bardziej one nas męczą, chcąc przyciągnąć naszą uwagę.”
(Natalia Przybysz)
To jeden z moich ulubionych cytatów tzw. gwiazd, na temat wychowywania dzieci. I podpisuję się pod tym obiema rękoma i nogami. Chcesz mieć chwilę wolnego? Musisz popracować w domu? Musisz posprzątać, wyprać lub nawet poleżeć? Pobądź ze swoim dzieckiem. Pobaw się z Nim, poczytaj mu. Wystarczy 20 minut. 20 minut bez potajemnego zaglądania na facebooka, bez wykonywania w między czasie domowych obowiązków. Bądź z nim tu i teraz (ostatnio moje przewodnie hasło), daj mu z siebie 100 %, a gwarantuję Ci, że następne pół godziny spędzisz robiąc co tylko chcesz 😉
Znam garstkę dzieci w wieku do czterech lat, które potrafią się sobą pięknie zająć. Siada taka mała królewna, otacza się kredkami, mazakami i innymi -ami… Daje z siebie wszystko, przelewa duszę na papier. Albo zasiada na popołudniową herbatkę otoczona pluszaczkami, kucykami Pony i jednorożcami. Imprezka na wypasie, a matka może spokojnie malować pazury na krwisto – czerwono. Znam chłopców, którzy w wieku 3 lat, godzinami wznoszą konstrukcje z klocków, lepią z plasteliny lub układają w równych rządkach swoje samochodziki… To nie u mnie kochani… U mnie młody w sposób klarowny i zdecydowany domaga się towarzystwa rodziców podczas swoich zabaw. Angażuje Nas praktycznie we wszystko co robi i coś tak czuję, że większość jedynaków tak właśnie ma. Gdzieś na końcu dłuuugiej jak pakistańska Karakoram highway drogi, widzę maleńkie światełko. Mówi mi ono, że oto mój przedszkolak coraz częściej potrafi zająć się swoimi sprawami (a jakie On ma ważne sprawy!) i pozwala mi na czas dla siebie. To światełko to taki symbol tego co przed nami. Jego samodzielności.
Póki co… zawsze w zanadrzu mam ukryte „COŚ”. Niektórzy to tajemnicze „COŚ” nazywają „pudełkami ciszy”. Znam takich ufoludów (pozytywnie zakręconych), którzy mają takie pudełka przygotowane na każdy dzień tygodnia. Ja nazywam to „COŚ” „pudełkiem ostatniej nadziei”. Wyciągam je, kiedy MUSZĘ opublikować post, a jeszcze go nie skończyłam, kiedy MUSZĘ obrobić zdjęcia, a Młody (jak dzisiaj) uparł się żebym nie wychodziła z roli jego konia pociągowego… Co jest w moim pudełku? Zabawki, które od jakiegoś czasu schowane, zdążyły się stęsknić za synkiem (z wzajemnością). Kolorowanka, klej, nowe naklejki, kawałek sznurka, stikeezy z Lidla – cokolwiek. Jeśli dzieć nadal stoi obok ciągnąc Cię za nogę – tzn. nie pokazałeś jak tym „CZYMŚ” można się bawić. Pokaż i leć pracować czy co tam masz do zrobienia.
Jeśli nie działa metoda nr jeden – dałeś z siebie 100 % grając w memo, układając wspólnie puzzle czy szalejąc na łóżku – wypróbuj sposób nr 2. Jeśli nie działają „pudełka ostatniej nadziei”, poziom Twojej frustracji osiąga najwyższe szczyty Tatr, a Twój mózg wciąż wysyła informację, że nie możesz zawalić, że dziś musisz COŚ skończyć… została ostatnia deska ratunku.
Trening. Musisz dziecko zabrać na spacer, rower czy biegi przełajowe. Godzina – dwie na mroźnym powietrzu sprawi, że Stacyjkowo zostanie obejrzane w całości (z napisami końcowymi), a Ty skończysz robotę. Jeśli to nie zadziała… Nie ma dla Ciebie nadziei… Urodziłaś szatana 😉
Uwaga poświęcona tylko i wyłącznie Twojemu małemu skarbowi spowoduje, że przestanie on zabiegać o nią niczym Cztan o względy Jagienki. Zabawki, których już nie pamięta sprawią, że wsiąknie na kilkadziesiąt minut. Porządna dostawa czystego powietrza zmęczy i uspokoi na jakiś czas. A Wy? Ciekawa jestem jak jest u Was? Czy Wasze dzieci potrafią skupić się na czymś dłużej widząc, że jesteście zajęci? Czy może jak ja stosujecie różne triki by nadgonić obowiązki lub sprawić sobie małą przyjemność w piątkowy wieczór. Dzielcie się swoimi sposobami na „chwilę dla siebie”. Każdy z Nas ich potrzebuje. A może się mylę?
Jeśli podobał Ci się ten post, zostaw po sobie ślad. Polub, skomentuj, udostępnij – to dla mnie ważne. Wiedzieć, że tutaj bywacie i nawet czytacie 🙂 Z góry dziękuję…
Zwykła Matka
Och kochana….a ja myślałam, że jestem w tym sama…Jak czytam u innych, że ich dziecko siedzi i się samo bawi, a dla mnie to taka fikcja!!!! Nie znam tego 🙁 Moja córka też na okrągło domaga się naszego towarzystwa! Kiedy proponuję :pokoloruj sobie córciu….słyszę, „ale ja chcę z Tobą mamusiu!”. Włączenie bajki ma jakiś sens, ale faktycznie lepiej tak jak napisałaś najpierw zmęczyć dziecko! Czasem ostatnio córka sama sobie czyta i to daje mi chwile wytchnienia, w której nie tyle mam czas co mogę się skupic na tym co robię!
admin
Pozostaje Nam mieć nadzieję, że za jakiś czas będziemy musiały prosić dzieci, żeby zechciały się z Nami pobawić 🙂 A tak na serio, to widzę, że coraz częściej te samotne zabawy mają u Nas miejsce. Ale to tak jak pisałam dopiero jakieś maleńkie światełko w tunelu 🙂
Kasia G.
Świetnie napisane:-)
Mój syn również uwielbia na maxa angażować w zabawy rodziców :-))))
Stosujemy się do wszystkich wyżej wymienionych punktów plus jeszcze jeden 😉
Bawimy się w chowanego , syn szuka a ja z moja kryjówka mam 30 minut spokoju
Pozdrawiam