7 DNI Z DIETY MATKI

Decyzja podjęta już dawno temu. Wiadomo, że nie zaczynam od poniedziałku, bo tych poniedziałków było już szesnaście i widocznie to dni, w których nie ma szans zacząć diety. Zaczynam więc od zaraz. No dobra, od jutra bo w lodówce nie ma niczego co przypominałoby chociaż warzywo (chyba, że jak w tym dowcipie o kakaowcu i czekoladzie ;)).
DZIEŃ 1 SOBOTA
Jest super! Mam masę energii, jestem odpowiednio zmotywowana (wczoraj kupiłam sobie dwie piękne, ale za małe sukienki z przeceny), mózg zalewają endorfinki kiedy myślę o sobie w rozmiarze 38 (o 36 w moim wieku chyba już mogę zapomnieć). Generalnie nie mogło być lepiej. Dzwoni telefon…
5 minut później
Wiedziałam, że to nie był dobry pomysł. Zaczynać od weekendu? Sąsiedzi zaprosili nas na grilla żegnającego lato. Ależ pachnie ta pieprzona karkówka. Nie poddam się pierwszego dnia! Jest woda i wcale nie chcę wina, które sączy Asia. Wino jest przereklamowane i tyle!
Zgrillowana papryka smakuje wyśmienicie. A jak podbudowuje mnie na duchu… Wiesz… Że można zdrowo i niekalorycznie. Dwa w jednym. Super. Wracam do domu z uśmiechem na twarzy. Dzień pierwszy za mną. Czuję dumę.
DZIEŃ 2 NIEDZIELA
Chyba mam depresję. Nic mi się nie chce, wszystko jest do dupy i jest mi strasznie smutno. Za oknem ciemne chmury, a pasta warzywna na kanapkę okazała się paskudna. Musiałam zagryźć kostką czekolady (gorzkiej ofkors), żeby pozbyć się tego smaku w ustach. Dieta jest do bani, ale wyciągam z szafy przykurzoną matę do ćwiczeń i włączam na You Tubie Gosię Mostowską. Czuję się lepiej. Mogę zjeść jeszcze 300 g słodkich śliwek. Są przepyszne…
DZIEŃ 3 PONIEDZIAŁEK
Warto było zacząć w weekend. Z poniedziałku nic by pewnie nie wyszło, a tak mamy już trzeci dzień z warzywami, owocami, kaszą jaglaną i hektolitrami wody. Nastrój szybuje w górę kiedy sąsiadka uświadamia mnie, że moja „depresja” to po prostu efekt uboczny odstawienia cukru. Mam sporo energii, dobre samopoczucie, rozkładam matę i ćwiczę z przyjemnością.
DZIEŃ 4 WTOREK
Dzień zaczął się idealnie. Śniadanie i pierwsza przekąska zgodnie z planem. Później… Mogłabym pominąć to milczeniem, ale nie chcę. Chaos. Biegam po mieście w poszukiwaniu butów dla Maćka, lecę do mojej księgowej i na zakupy. Nie miałam czasu zrobić fit obiadu… Ani kolacji… Potrzebowała mnie koleżanka, której córka wylądowała w szpitalu.
Dzień skończyłam jak Bridget Jones w najgorszych chwilach. 2 lampki wina, paczka herbatników i kilka żelków, które wykradłam z puszki syna. Jestem tylko człowiekiem. Czasami się potykam, upadam, ale wstaję i idę dalej. Jutro będzie lepiej.
DZIEŃ 5 ŚRODA
Od rana Maciek wymiotuje i boli go głowa. Leżę przy nim i martwię się bardzo…Nie mam siły na gotowanie i właściwie nie chce mi się jeść. Kiedy wieczorem syn zaczyna czuć się dobrze, zamawiamy pełen talerz sushi i przywozimy burgery ze Stekowni. Od jutra wracam do gry. Przed snem przeglądam rozpiskę na kolejny dzień i uświadamiam sobie, że nie mam potrzebnych produktów. Zjem jakąś owsiankę i pojadę po zakupy.
DZIEŃ 6 CZWARTEK
Z tą owsianką wyszło całkiem nieźle. Zakupy na sałatkę zrobione. Co prawda w sklepie nie było granata, ale zastąpię go czymś innym. Wyciągam z szafy za małe spodnie. Motywacja rośnie. Wchodzę na stronę Zalando i zamawiam sobie ciuszki, w których będę ćwiczyć. Od razu dieta wydaje się mniej dotkliwa, choć nie powiem tego o stanie konta. Dziś jedzenie na piątkę, ćwiczenia na pałę, samopoczucie ok…
DZIEŃ 7 PIĄTEK
Na śniadanie zjadam miseczkę budyniu jaglanego (miał być pyszny – wyszedł mocno średni)… W Rossmanie odkrywam batoniki Chodakowskiej. Bosz… Ale to jest pyszne! Tak to ja mogę być na diecie do końca świata i o jeden dzień dłużej.
Wieczorem spotykam się z koleżankami we włoskiej knajpce. Jadę samochodem, bo przecież nie mogę pić alkoholu (szit!). Zjem jakąś sałatkę. Żadnych makaronów ani deserów. Będzie dobrze! Na bank… Jestem twarda!
Przede mną jeszcze setki takich dni, zanim osiągnę upragnioną wagę… Cholerne lato 2020 będzie moje 😉 Czuję to…
PRZEGAPIŁAŚ OSTATNIE POSTY ? ZNAJDZIESZ JE TUTAJ…
Książki, które wciągną tak, że zarwiesz noc
Dlaczego zniknęłam z bloga i czy to już koniec CoverBaby
Podpisz wyprawkę przedszkolaka lub ucznia
O tym dlaczego nie wypiję z Tobą lampki wina
O MALUCHU W BRZUCHU, CZYLI SKĄD SIĘ BIORĄ DZIECI
NASZE WAKACYJNE HITY ZABAWKOWE