Jak nauczyć dziecko cyferek, czyli nasze książki matematyczne.

Jeden, dwa, trzy, cztery… Słyszę wyliczankę w głowie nawet wtedy gdy zamykam oczy. Kiedy M. miał dwa i pół roku zaczął przejawiać chęci liczenia do dziesięciu. Najczęściej siedząc w lidlowym wózku, w kolejce do kasy. Pełne podziwu : „Och jaki mądry chłopczyk” dobiegające z tłumu oczekującego na wyjście ze sklepu nakręcało go w tym liczeniu jeszcze bardziej. Więc matka jak to matka postanowiła wesprzeć syna w tych trudach nauki i zakupiła kilka książeczek na temat liczenia, a także puzzle z cyferkami, klocki z cyferkami i inne „przydatne” w edukacji młodego Einsteina gadżety, uszczuplając tym samym rodzinny portfel. Dziecię, być może przytłoczone nowymi edukacyjnymi zabawkami postanowiło wypiąć się na dalsze próby liczenia i dać matce porządną nauczkę na przyszłość. Od tego czasu pozwalam Maluchowi swobodnie bawić się nauką, zamiast przystępować do rodzicielskiego wyścigu szczurów. I poważnie. Nie interesuje mnie to, że połowa dzieci w grupie Maćka zna litery – On Nie zna. Kocha czytanie książek, ale literki jako takie absolutnie go nie interesują. Mamy na to czas. Podobnie z cyferkami. Nie nalegałam na poznawanie ich na siłę. Uznałam, że jak będzie chciał, to się nauczy. A ja mu w tym pomogę. Tym razem z głową.
W pierwszym tygodniu września synek zaczął wszystko liczyć. Czytaliśmy książkę o Autach – liczył auta, staliśmy w sklepie – liczył lizaki (do dziesięciu i z małymi pomyłkami), liczył swoje śmieciaki i ogólnie – wszystko to co policzalne. Nieśmiało zdjęłam z Maćkowej biblioteczki pierwszą książkę z cyframi, która wpadła w moje ręce. Zaskoczyło.
„RYMOWANE CYFERKI” Robert Romanowicz wyd. Tashka
Przepięknie zilustrowana książeczka dla dzieci od trzeciego roku życia. Jedna z Naszych najładniejszych. Kiedy po raz pierwszy czytałam opisy ilustracji, nie byłam do nich przekonana. Pomyślałam „Ok. Boskie rysunki, a tekst do niczego”. Jakże się myliłam… M. zapałał taką miłością do tych groteskowych rymów, że w pewnym momencie marzyłam o tym, aby nasz egzemplarz książki został zjedzony przez psa. Powiedzcie. Ile razy można czytać jeden wierszyk…. Jakiś tydzień później okazało się, że mój syn „Rymowane cyferki” zna na pamięć. Alleluja!!! Od tej pory ja czytam pierwsze 2 słowa rymu, a On kończy. Ja pękam z dumy, a go rozsadza… też z dumy 🙂
Niesiona na fali sukcesu cyfrowego, zakupiłam kolejną pozycję do liczenia. Tym razem nowość na rynku wydawniczym…
„MATEMOTO” Dominik Cymer wyd. Dwie Siostry
Jak przeczytacie na stronie samego wydawnictwa Matemoto to „kartonowa turboksiążka do nauki liczenia”. I tak dokładnie jest. W książce nie znajdziecie tekstu, tylko fantastyczne maszyny jeżdżące, w których należy policzyć koła. Poza cyframi 1 – 10, tutaj mamy także 0, 20, 100 i 1000. Jeśli macie w domu małego maniaka maszyn, robotów i samochodów – będzie zachwycony oglądając Matemoto. Mój jest. Zresztą sami zobaczcie…
„MOJA PIERWSZA KSIĄŻKA O LICZBACH” Eric Carle wyd. Tatarak
Tego Pana nie muszę przedstawiać chyba żadnej mamie maluszka. Bo czy jest tutaj ktoś kto nie słyszał o „Bardzo głodnej gąsienicy”? Książki Carla do dziś zajmują ważne miejsce w Maćkowym sercu. Często do nich wracamy. „Moja pierwsza książka o liczbach” to matematyczna łamigłówka dla najmłodszych. Musimy w niej przypisać odpowiednią cyferkę lub liczbę czarnych okienek, do konkretnej liczby owoców. M. bardzo lubi, chociaż tak szybko jak sięga po książkę równie prędko brakuje mu sił do ukończenia zadania. Dużo w tej książce liczenia…
„LICZYPIESKI” Ewa Kozyra – Pawlak wyd. Nasza Księgarnia
Pamiętacie jeszcze przygody kota Bobika? Pisałam Wam o Nim TUTAJ. Musicie wiedzieć, że to już kultowa pozycja w Naszym domu. Maciek zna ją na pamięć (naprawdę !), a bynajmniej większość stron. Czytam ją tak często, że właściwie też już jej nie czytam, a recytuję z głowy…. Kiedy jakiś czas temu zobaczyłam, że ukaże się książka Pani Ewy, wiedziałam, że musimy ją mieć. I nie zawiodłam się. Różne opinie o niej czytałam. Że świetna, że średnia, że beznadziejna. Musimy uświadomić sobie, że każde dziecko jest inne i każde inne książki interesują. Mój „Liczypieski” pokochał miłością absolutną i nie wiem, czy Bobik nie ucierpi w tej potyczce. Chwilowo czytamy na zmianę, lub jedną po drugiej, bo mój Mały Książę nie potrafi wybrać, którą woli czytać. Jak sam tytuł wskazuje w Liczypieskach liczymy…. pieski. Ubrane w fajną historię cyferki same wpadają w głowę przedszkolaka. I liczy to moje dziecię te jamniki i bernardyny, aż dym uszami idzie. Za każdym razem śledzi również z uwagą mapę obawiając się, iż nie wszystkie pieski zmierzają w dobrym kierunku. „Mamo! One jadą do morza! A co będzie jak tam wpadną?”. „Spokojnie synuś. Przecież wiesz, że zawrócą”….
Zwykła Matka
Bardzo fajne te książeczki!!! Moja córka nauczyła się cyferek na bajkach, większych liczba na domach podczas spacerów 🙂
Ewelina
U nas jest odwrotnie. Corka zna wszystkie liery (drukowane). Ostatnio byla z siebie mega dumna jak powiedziala ze na wiezowcu jest luterka „J”. Ksiazki lubi najbardziej te gdzie sa drukowane litery bo ciagle je czyta. Cyferki mysle ze z wiekszym entuzjazmem przyjda z czasem 🙂
admin
A ile ma córeczka? :*
Ewelina
W marcu skonczy 3 latka 🙂
Dziecko i zabawki
Fajnie wygląda książka MATEMOTO, choć u nas już się nie przyda bo Młody liczy do -nastu. tym temacie mogę jeszcze polecić z wydawnictwa Babaryba Liczę do 100, fajny pomysł i wykonanie, a do tego pobudza zainteresowanie liczbami większymi niż 10.
admin
Matemoto rewelacyjna. Maćkowi bardzo podobają się te wszystkie mega dziwne maszyny. Tu kabelki, tam drabinki, tu jakaś dźwignia, a tutaj komin. Książkę Liczę do 100 znamy, ale jeszcze chwilkę z nią poczekam. Chyba trzylatek jest na nią za mały? Czy nie? Pozdrawiamy.
Aga
Ze swojej strony polecam książeczkę „1,2,3” z wierszykami Zbigniewa Dmitroca z wyd. Egmont. Kupiłam jak tylko córcia zaczęła liczyć do 3, teraz jest to już do 10, prócz wierszyków uwielbia wkładać paluszki w specjalne dziury w książce i liczyć je. Te dziury to np. Muszle 5ciu ślimaków czy oczy 8miu myszek itd. Z Twojego zestawienia podobają mi się wizualnie rymowane cyferki’ ale tekstu już chyba za mało
Małgorzata
Hej jezeli znudzila sie wam pierwsza ksiazeczka o licznbach to chetnie odkupie bo juz nigdzie nie ma a bardzo bardzo chce… pozdrawiam Gosia